top of page

Vivat teatr, mimo wszystko!

Updated: Mar 12, 2022


Amanda Jane Cooper -THE STREETS OF NEW YORK,. Fot. Carol Rosegg




Na Broadwayu, off-Broadwayu i off-off-Broadwayu zespoły teatralne i publiczność rozgaszczają się coraz odważniej. Nie bez ryzyka i potknięć. Nadal trzeba stać w kolejkach, by przedstawić po kolei: świadectwo szczepienia i dokument identyfikacji, otworzyć torebkę czy plecak do przeszukania, pokazać bilety. (Jakże paskudnie poszerzają się i powszechnieją formy publicznej kontroli.) Co jakiś czas któreś z przedstawień zostaje zawieszone z powodu covidowych zachorowań, daty premier zmienione, lecz mimo tych niepewności teatr żyje i buzuje pozytywną energią.


W grudniu 2021 otworzył swoje podwoje w odnowionym budynku Irish Repertory Theatre, specjalizujący się w klasyce irlandzkiej. Podwoje, to brzmi dumnie, lecz duma jest zasłużona, bo choć teatrzyk niewielki, sala jest wygodna i świetnie wyposażona, a instytucja – założona w 1988 r. i działająca pod kierunkiem artystycznym Charlotte Moore – mądrze ambitna. Na pierwszą sztukę „na żywo” po długiej, wymuszonej covidem przerwie, Irish Rep. sięgnął po coś lżejszego i znalazł dobry materiał w komedii Diona Boucicaulta The Streets of New York, zaadoptowanej przez Moore na musical.

Biografia Boucicaulta, popularnego w XIX-tym wieku aktora, producenta teatralnego i dramatopisarza, brzmi nieprawdopodobnie, prawie przerastając nieprawdopodobieństwa jego sztuk. Boucicault urodził się w Dublinie, karierę aktorską rozpoczął w Londynie, jako ledwie 20-latek dorobił się niezłej fortuny dzięki popularności swojej pierwszej komedii London Assurance. Szybko pomnożył swe materialne zdobycze paroma innymi komediami oraz małżeństwem z bogatą wdową. Równie szybko fortunę stracił, ogłosił bankructwo, a żonę jakoś zgubił w niewyjaśnionych okolicznościach.

W 1853 r. Boucicault pojawia się w Nowym Jorku, i już z drugą żoną, aktorką Agnes Robertson, wyrusza w tournée po Stanach – z wielkim sukcesem. Po paru latach intensywnej działalności w Nowym Orlenie, Nowym Jorku i Waszyngtonie, powraca do Anglii, snuje huczne plany, wpada w następne tarapaty miłosno-finansowe, znów ogłasza bankructwo, itp. itd., by zygzakami dalszej ścieżki – wyjazd do Australii, strata praw autorskich do kilku swoich popularnych dramatów, bigamia z młodziutką aktoreczką –pod koniec życia znaleźć sobie przystań w Nowym Jorku, jako nauczyciel sztuki aktorskiej.

Ulice Nowego Jorku otwiera piosenka w pogodnym tonie, w zderzeniu ze słowami opisującymi dramatycznie Jak trudne są nowojorskie ulice, jak trudne… Wszystko rysuje się przesadnie: zły bohater jest wyraziście zły, to znaczy bogaty, chciwy i dumny ze swej chciwości. Dobry – wyraziście dobry, to znaczy skromny, delikatny, i skrzywdzony. Rzecz zbliża się do commedia dell’arte, z jej szablonowymi typami i twarzą pojedynczego człowieka schowaną za „poważną” lub „komiczną” maską. A więc jest Bankier, Gideon Bloodgood, który z zimną pemedytacją knuje następne oszustwo. Podrzędny mu Urzędnik, Brendon Badger, który też chciałby być bogaty. Kapitan Statków Morskich, Patrick Fairweather, który z ufnością – ech, jak nierozsądnie! – powierza panu Bloodgood oszczędności mające zabezpieczyć byt jego rodziny.

Bankierowi konszachty się udają. Urzędnik zadba o własne interesy. Kapitan wkrótce umrze, a więc nie będzie widział, jak błędnie umiejscowił swą ufność. A nas nic nie dziwi. Przeskakujemy jednym susem lat 20 i obserwujemy jak wdowa Kapitana i jego dzieci, Paul i Lucy, znajdują skromne schronienie w slumsach „Pięciu Rogów” na dole Manhattanu i duchową podporę u innej ubogiej rodziny - pana Puffy, jego syna Dixie i córeczki Dolly. Przewija się nieopodal także Mark Livingston, zubożały „arystokrata” z dawniejszego Nowego Jorku, wyrzucony na margines nowobogackiego świata. Bogaci w bogactwie się pławią, i pieniądz wydaje się rządzić niepodzielnie. Banknotami wytapetowane są ściany bankierskiej rezydencji. Weksel odgrywa ważną rolę w akcji.

Silniejsze od pieniądza okazują się jednak szczodrość serca, niewinność młodości i ironiczne zagrania Fortuny. Eros pokrzyżuje ścieżki młodych, ucinając zakusy Alidy, bankierskiej córki przyzwyczajonej do zwycięstw, i zawiedzie Marka ku Lucy. Paul znajdzie swego Dixie… Pieniądz nie wszystko może kupić. Zaś dobrą zabawę zrobić można ze wszystkiego. Solowe popisy żywią się energią całego świetnego zespołu. Muzyka w wykonaniu sześcioosobowej orkiestry, prowadzona przez Marka Hartmana, włącza wszystkich do wspólnej zabawy.

Bawiąc się dobrze, zawieszamy zmysł krytyczny, nawet wobec lukrowatego zakończenia. Nie umknie jednak naszej uwadze fakt, że w przewrotnej komedii najlepsze role i najzabawniejsze sceny zostały zarezerwowane dla najgorszych z najgorszych. Alida, wychowana w luksusie i samowoli, wyśpiewuje pełnym głosem: Ach, jak wspaniale jest być bogatym! Razem z Duke Vladem wykonuje tryumfalny taniec „Niebezpieczni dranie”. Badger i Bloodgood w piosence „Łajdacy” wychwalają po mefistofelowsku swe niecności:

Jesteśmy niezbędnym złem,

Bawimy się rozkosznie,

Chełpimy naszą paskudnąą reputacją,

Bo bez nas nie byłoby żadnej akcji…


Zespół The Streets of New York. Fot. Carol Rosegg


Amanda Jane Cooper (Alida Bloodgood) i Daniel J. Maldonado (Duke Vlad) / Justin Keyes (Brendan Badger) i David Hess (Gideon Bloodgood). Fot. Carol Rosegg


*


W styczniu dramat Dominique Morisseau Skeleton Crew zaznaczył powrót Manhattan Theatre Club na broadwayowską scenę. Podejmując trudną tematykę ekonomicznego kryzysu, Morisseau postawiła na wstrzemięźliwość i tradycyjną strukturę. Cała akcja rozgrywa się w pokoju socjalnym, na zapleczu tłoczni samochodowej, jednej z ostatnich aktywnie pracujących fabryk w Detroit, w czasie Wielkiej Recesji w 2007 r.

Naszą uwagę przyciąga Faye, starsza stażem i doświadczona życiem pracownica, której Phylicia Rashad nadaje magnetyczną moc. Lecz każdy z czwórki bohaterów ma szansę, by zaznaczyć swoją osobowość. Shanita, w zaawansowanej ciąży, jest dumna z ojca, robotnika z wieloletnim stażem w przemyśle samochodowym, i z własnej pozycji pracownika o imponująco zdyscyplinowanym podejściu do obowiązków. Szarpie się jednak w nieudanym związku osobistym, z jakmiś nieznanym nam ojcem jej dziecka, i musi się przygotować, by liczyć tylko na siebie jako przyszła matka. Młody Dez, ambitny i niespokojny, jest podejrzliwy wobec zapewnień zarządu fabryki, znosi wieści i plotki o dalszych cięciach wśród załogi. Marzy mu się większa niezależność, może własny warsztat. Reggie, w przeszłości jak oni robotnik, obecnie kierownik, czuje się coraz bardziej beznadziejnie uwikłany w dylematy, w które go stawia pozycja menedżera wobec ludzi mu podwładnych.

Choć bohaterowie Szkieletowej załogi są ciemnoskórzy, ich problemy są takie same jak dużej części ”białego” amerykańskiego społeczeństwa: starają się utrzymać na marginesie względnej stabilizacji, marząc o solidniejszych zdobyczach klasy średniej a bojąc znaleźć się na pochylni, która grozi po utracie zawodowej pracy. Rasa jest tutaj częścią charakteryzacji, nie głównym tematem sztuki.

Akcję buduje szybko toczący się dialog, ze sprawnie przesuwanym emocjonalnym podtekstem: nutą niepewnej czułości między Shanitą a Dezem, szorstką troskliwością między Faye a Reggie, nieufnością między Reggie i Dezem… Narastające napięcie grozi eskalacją przemocy. Morisseau jednak unika spirali gwałtu, wybierając trudniejszą i ciekawszą alternatywę. Lepiej poznajemy indywidualnych bohaterów, w ich pełniejszym człowieczeństwie sił i słabości. Każdy z nich nosi jakiś swój garb. Każdy musi się zmierzyć ze swym szczególnym problemem, w szarej sferze trudnych moralnych i strategicznych wyborów.


Adesola Osakalumi (tancerz) & scenografia. Fot. Matthew Murphy


Joshua Boone (Dez) & Phylicia Rashad (Faye) / Joshua Boone (Dez), Brandon J. Dirden (Reggie), Phylicia Rashad (Faye) & Chanté Adams (Shanita). Fot. Matthew Murphy



*


The Music Man, musical Mereditha Willsona zdobył sobie status klasyka dzięki bogatej historii teatralnych i ekranowych wersji, z różniego kalibru gwiazdami, m.i. Robertem Prestonem i Barbarą Cook w pierwszej inscenizacji na Broadwayu w 1957 r. czy Matthew Broderick i Kristiną Chenowath w telewizyjnej adaptacji w 2003 r. Premiera nowej inscenizacji była przewidziana na wrzesień 2020 r. Musical musiał przeleżakować prawie półtorej roku, a pierwsze po-covidowe przedstawienia w grudniu 2021 r. przerwały niepokoje związane z Omicronem.



Premiera odbyła się wreszcie 10 lutego, poprzedzana famą wybitnych aktorów cenionych za kunszt dramatyczny i talenty muzyczne: Hugh Jackman w roli Harolda Hilla, wędrownego oszusta w przebraniu muzyka, oraz Sutton Foster jako Marian Paroo, bibliotekarka w małym miasteczku w Iowa, która wyrasta wysoko ponad normy lokalne. Czyta książki, zaleca niechętnym mieszkańcom lekturę powieści Balzaca, marzy o partnerze do rozmowy. Pozostaje ”starą panną”, bo odstrasza mężczyzn. Żaden nie może dorosnąć do jej standardu wyznaczonego, jak to z nutą wyrzutu określa jej matka, przez „irlandzką wyobraźnię, surowy upór typowy dla ludzi z Iowa, i książkowe wydumania”. Dołączyli do nich mistrzowie z darem komicznym: Jefferson Mays jako napuszony burmistrz Shinn i Jayne Houdyshell, w roli Eulalie Mackecknie Shinn, jego pretensjonalnej żony z aktorskimi ambicjami.

Fabuła jest prosta, łuk dramatyczny przewidywalny: do River City zjeżdża doświadczony oszust, sprawny w naciąganiu naiwnych mieszkańców. Oferuje swe usługi, by stworzyć młodzieżową orkiestrę instrumentów dętych, podbijając bębenek obywatelskiej dumy i obiecując poskromić rebelie podlotków. Planuje zbierać dotacje na kosztowne instrumenty i mundury, i zwiać zanim mieszkańcy się zorientują, że zostali nabrani. Tylko Marian przejrzała od razu jego grę. Zaczyna jednak doceniać inną stronę oszustwa. Widzi jak te plany dodały ducha i odwagi jej młodszemu bratu, jak ją samą kuszą czarujące słowa…

Fabuła opiera się na tradycyjnym podziale ról przypisanych kobiecie i mężczyźnie: kobiety są od gotowania, lubią się stroić i plotkować. Mężczyźni dbają o pieniądz i zachowanie porządku. Ale kryje się w niej także ładna przypowiastka, która mogłaby zabrzmieć bardzo atrakcyjnie i na czasie. River City pozostaje w letargu rutyny, izolacji, surowych osądów i braku kultury. Obcy przybysz budzi go do życia magicznym pocałunkiem muzyki.

W szczegółach oryginalnej wersji dostrzega się także różnice w statusie społecznym, nieufność wobec obcych, etniczne mini-konflikty Jest w nich potencjał, w bardziej twórczej inscenizacji, na ciekawe odnotowanie zmian w obyczajach i społecznych normach. Bieżąca broadwayowska produkcja, pod kierunkiem Jerry Zaksa, poszła jednak w inną, bezpieczniejszą stronę: wygładza wszelkie chropowatości, podkreśla zbiorową harmonię, przywołuje nostalgiczne nuty o utraconej niewinności. W małych podgrupach – kwartecie oficjałów zarządu miasta czy grupce rozgdakanych kobiet; w tych liczniejszych – batalionie komiwojażerów czy gromadzie dzieci i młodzieży; i jako cała społeczność wszyscy razem śpiewają i tańczą. Zgodnie, w równym rytmie, i bardzo, bardzo ładnie.


Hugh Jackman, Sutton Foster & zespół. Fot. Joan Marcus


Eddie Korbich, Daniel Orres, Jefferson Mays, Ward Hugh & Phillip Boykin / Hugh Jackman, Sutton Foster & zespół (orkiestra). Fot. Julieta Cervantes



*


W tych zapowiedziach pierwszego po-covidowego wiosennego sezonu, mocno zabrzmiała tęsknota za czymś lepszym i łagodniejszym. Paradoksalnie, pożywiła się ona lepiej w trudnym kontekście Wielkiego Miasta: w opowiastce The Streets of New York wyśpiewującej, że zło samo w sobie może być karą, a siłę ducha dobro może wynagrodzić. W Skeleton Crew, udanym dramacie o kryzysie w Detroit, który potwierdza, że mimo determinizmów niesprawiedliwego „systemu”, liczy się jednak także pojedynczy wybór i odpowiedzialność jednostki, zwykły gest osobistej lojalności i wzajemnej sympatii.

W kontekście rozległych pól Iowy i niby-niewinności małego miasteczka, hałaśliwa skoczność muzyki i wyrachowanie, że można po prostu odtworzyć „musical-klasyk” bez ukłonu w stronę upływającego czasu, zagłuszyły tą tęsknotę serca. W The Music Man na scenie zakrólowały grupowe popisy podskoków i skoków, imponująca koordynacja ogromnego – 42 osobowego – i różnorodnego zespołu, super-kolorowe kostiumy…

Za dużo widowiska, za mało ducha.


Kurtyna w Winter Garden - The Music Man. Fot. G.Drabik

 

Dion Boucicault, The Streets of New York. Premiera 5 grudnia, przedstawienia do

30 stycznia 2022, w Irish Repertory Theatre, 132 W. 22 St., Chelsea. Adaptacja, piosenki

i reżyseria: Charlotte Moore; kierownik muzyczny: Mark Hartman; choreografia: Barry McNabb; scenografia: Hugh Landwehr; kostiumy: Linda Fisher; inżynieria światła: Michael Gottlieb; inżynieria dźwięku: M. Florian Stabb. Z udziałem: Amanda Jane Cooper (Alida Bloodgood), David Hess (Gideon Bloodgood), Justin Keyes (Brendan Badger), Daniel J. Maldonado (Patrick Fairweather/ Duke Vlad) et al.


Dominique Morisseau, Skeleton Crew. Premiera 26 stycznia, przedstawienia do 20 lutego 2022, Manhattan Theatre Club w Samuel J. Friedman Theatre,. Reżyseria: Ruben Santiago-Hudson; scenografia: Michael Carnahan; kostiumy: Emilio Sosa; inżynieria światła: Rui Rita; muzyka oraz inżynieria dźwięku: Rob Kaplowitz; video: Nicholas Hussong; piosenki: Jimmy Keys aka „J.Keys”; choreografia: Adesola Osakalumi. Z udziałem: Chanté Adams (Shanita), Joshua Boone (Dez), Brandon J. Dirden (Reggie), Phylicia Rashad (Faye) oraz Adesola Osakalumi (Tancerz).


Meredith Willson, The Music Man. Premiera 10 lutego, w Winter Garden, 1634 Broadway (przy W. 50 St., Times Square). Reżyseria: Jerry Zaks; choreografia: Warren Carlyle; kierownik muzyczny: Patrick Vaccariello; scenografia i kostiumy: Santo Loquasto; inżynieria światła: Brian MacDevitt; inżynieria dźwięku: Scott Lehrer. Z udziałem: Sutton Foster (Marian Paroo), Shuler Hensley (Marcellus Washburn), Jayne Houdyshell (Eulalie Mackecknie Shinn) Hugh Jackman (Harold Hill), Jefferson Mays (Mayor Shinn), Marie Mullen (Mrs. Paroo) et al.

267 views0 comments

Recent Posts

See All
bottom of page