top of page

Tęsknota za kochaniem

Updated: Mar 3

Józef Czapski, rysunki z dzienników. Archiwum Marii i Józefa Czapskich. Muzeum Narodowe w Krakowie
Józef Czapski, rysunki z dzienników. Archiwum Marii i Józefa Czapskich. Muzeum Narodowe w Krakowie


Dziennik wojenny (1942-1944) Józefa Czapskiego, cegłówka na 614 stron, to doskonała lektura na ciężkie czasy, masaż dla mózgu i balsam kojący.  Rodzaj ratunku, jak sam Czapski przypominał to sobie cytując Żeromskiego, który „ratował się czytając codziennie przez dwie godziny”.

 

Wbrew temu, czego można się było spodziewać po dzienniku pisanym w latach czterdziestych, Czapski nie poświęca wiele miejsca polityce czy wydarzeniom bieżącym. Z krótkich wtrętów wyzierają istotne wydarzenia, którymi żyją wtedy wszyscy, czyli wojna z Niemcami i wejście Sowietów do Polski. Czapski, zanurzony w polskim świecie armii gen. Andersa z tematów przyziemnych wspomina często o przepychankach, podchodach, wzajemnym oczernianiu się, o swarach ziomków, z którymi dane mu było żyć na co dzień. 

 

Czapski znalazł w dzienniku powiernika swoich myśli i wiernego towarzysza płynących dni. To do niego żali się na swoje niedoskonałości, skrzętnie wypisując jeremiady i pretensje do samego siebie. A o to, że traci czas na próżne rozmowy i spotkania, że za mało pisze, że za mało maluje… Może i nam robi się lżej na sercu: nie tylko my wyrzucamy czas przez okno, a później czujemy się winni i bijemy w piersi: “Mea culpa!”  Czasem Czapski dodaje łaskawszą w tonie notatkę: “… i po dwóch latach wdrożyłem się w regularne pisanie dziennika (...) [T]o świadczy, że pracuję mniej i spokojniej. Może i dojdę do tego, żeby choć trochę codziennie rysować”. 

 

Dziennik wojenny to tylko zapiski. Nie ma tu długich opisów, są krótkie obrazki malowane słowem. Lekkim pociągnięciem pędzla przedstawia Czapski mijane krajobrazy pustyni: “…dziwna woda zielona pod niebem biało-niebieskim, woda świeża, ultramaryna z ciemnymi połyskami liliowo rudymi, wprost czerwonymi. Chwilami robi wrażenie czerwonej. Łachy na piaski oślepiająco białe”.  Patrzy uważnym okiem artysty: “A malarstwo? - widać - widzę- czerwony bak z wodą? Z benzyną?  (..) Widzę palmy szare na tle cytrynowego nieba”. Czapski w malarstwie chce: “używać natury jako drogi - a oderwać się od naturalizmu”. 

 

Notatki słowne wzbogacają rysunki krajobrazu, detale architektoniczne, czasem portret lub autoportret, częściej sylwetki widzianych przelotnie ludzi: zakwefiony mężczyzna, dziewczynka w drzwiach arabskiego domku, jeździec na wielbłądzie na tle wzgórza – z jednej kreski tuszu.  

 

Wspaniale czyta się listę Czapskiego rzeczy najważniejszych: w życiu ważni są przede wszystkim ludzie. Przyjaźń, kochanie najbliższych i praca. W kontekście wojny, szczególnie uderzające są notatki o miłości. W ciężkich czasach pisać o miłości wysokiej, o uczuciu, które nadaje sens każdej chwili, to wymaga odwagi. Łatwo narazić się na zarzut pięknoduchostwa oddając się subtelnym analizom drgnień serca w duchu trubadurów czy też siedemnastowiecznych wykwintnisiów i arystokratów poezji. Ale czy można pisać o miłości inaczej? 

 

Czapski, nieodłączny syn kultury Zachodu, kroczy tu odruchowo ścieżkami wyobraźni, które wyrzeźbiły mu jego lektury przedstawiające miłość spełnioną jako stan ducha daleki, zawsze nieosiągalny, za którym się tęskni i który przynosi ból. Ból, który uszlachetnia. Tak właśnie opiewali miłość trubadurzy.

 

Zarzuca się trubadurom, że właściwie ową miłość wymyślili… Dla Czapskiego jednak, to była prawdziwa aż do bólu rzeczywistość. W jego duszy kłębią się powracające fale sprzecznych myśli o miłości, gdzie jedna myśl wyklucza drugą. Są krótkie linijki zapisanych westchnień, zwięzłe konstatacje i pytania bez odpowiedzi. Temat miłości w Dzienniku istnieje dzięki lekkim dotknięciom literackiego pędzla i nie jest przypadkiem, że najlepiej brzmi, kiedy pisarz używa fraz francuskich: “...le mal d’amour”. Tak pisze Czapski o obojętności ukochanej mu osoby: “Nie widzę wyjścia z dławiącego mnie bólu, z dławiącej mnie obojętności istoty najbliższej”.

 

Ten leitmotiv “Le mal d’amour” powraca w Dzienniku jak echo słów jednego z największych trubadurów, Bertrand de Ventadour: ...” pos ma donna no m’ama” - bo moja Pani mnie nie kocha” ... (Be m'an perdut lai enves Ventadors, v.1-4) Obiektem miłości Czapskiego jest tajemniczy X. I skoro Czapski w sposób zupełnie naturalny pisze o swoim uczuciu w terminach godnych prowansalskiego poety, to co myśleć o tym romansie?  Czy jest to uczucie prawdziwe i nieodwzajemnione do konkretnej osoby, czy może wytwór wyobraźni: “l’amour lointain” jak u trubadurów, tęsknota za kochaniem? Finezyjność tych zapisków o zawiłościach uczuć i dyskrecja notatek Czapskiego otwierają pole do domysłów.

 

Gdzie indziej Czapski notuje: “Avec le retour de X le sentiment de solitude s’accentue”. (“Wraz z powrotem X moja samotność pogłębia się”.) I skarży się na “kierat samotności”. Ale odnotowuje także swoją potrzebę samotności, do której wzdycha z utęsknieniem. Marzy, żeby wreszcie mieć czas na własne myśli, z dala od zgiełku rozmów i jałowej, natrętnej obecności ludzi. Bo przebywanie z samym sobą jest niezbędnym warunkiem życia twórczego. A samotność – ona jedna pozwala nam siebie odnaleźć.

 

Oddawanie się bez reszty uczuciu jest niebezpieczne: “Trzeba mieć une corde” (linę) bo inaczej człowieka zniszczy uczucie. Grozi mu zatracenie w pragnieniu, w namiętności i utrata własnego “ja”. Tak skarżył się już trubadur setki lat temu:

 

Tout m’a mo cor, e tout m’a me,

e se mezeis’e tot lo mon ;

e can se.m tolc, no.m laisset re

mas dezirer e cor volon.

 

Zabrała mi moje serce, ona sama,

Odebrała mi samego siebie i cały mój świat,

Wszystko wzięła, nic dla mnie nie zostawiła,

Oprócz tęsknoty i niespokojnego serca.

 

Bernard de Ventadorn, Can vei la lauzeta mover

 

Czapski uważa, że kocha źle i wyrzuca sobie: “uległem fizycznej i erotycznej łatwości”, i “wola ofiary we mnie osłabła”. Bo tylko praca jako całopalenie, której należy oddawać się bez reszty ratuje od bólu niespełnienia. I tutaj, na pociechę, notuje Czapski cytat z Conrada: “Niewspółmierność pragnienia i urzeczywistnienia to najszlachetniejsze ze złudzeń”. A w chwilach najczarniejszych woła: “Nie opuszczaj mnie Boże, w moim poczuciu upokorzenia, w poczuciu mojej nicości”. 

 

A czym jest szczęście? “Ciągle wraca mi to słowo bez wyraźnego sensu, bez wyraźnego znaczenia: szczęście. Nic bardziej niebezpiecznego niż jak postawić je sobie za cel, jak mieć żal do świata, kiedy go nie ma”. Te rozmyślania Czapskiego, zapisywane w tak trudnych okolicznościach, może szczególnie warto sobie przemyśleć i zapamiętać.

 

Czym jest uczucie? “Kochałem wielu” wyznaje Czapski, i wylicza imiona i nazwiska. Zaraz potem pisze o ranach w sercu, za które paradoksalnie jest wdzięczny, bo dają mu poczucie, że żyje. Nazywa je “cennymi ranami” ­– “précieuses blessures”, wyrażenie, które znowu przywodzi na myśl najlepsze wzory trubadurskiej poezji miłosnej: 

 

Toujours intact aux yeux du monde,

Il sent croître et pleurer tout bas

Sa blessure fine et profonde;      

Il est brisé, n'y touchez pas…

 

Wciąż niezmieniony w oczach świata

Czuje, że się pogłębia i cicho łka

Jego rana subtelna i fatalna;

Serce mu pękło, nie dotykajcie…

 

René-François Sully Prudhomme, Le vase brisé

 

Czy samo przywiązanie do drugiej osoby jest prawdziwym uczuciem? Czy można je nazwać miłością? Ciekawe, jak odpowiedział sobie Czapski na to retoryczne pytania, skoro kompromisy były w życiu mu obce.  Raczej niż odpowiedź, znajdziemy w Dziennikach więcej pytań i samokrytycyzmu: “Trzymanie się niektórych ludzi jest nieraz spowodowane tym, że człowiek nie ma poczucia istnienia, jeżeli nie ma zaczepienia u innych. Czy właśnie ta potrzeba drugiej istoty jest uczuciem?” Przewija się temat zazdrości: “Moja zazdrość - najgorsze uczucie, które mam, i chyba najdotkliwsze cierpienie”, echem prosto z pięknej pieśni Bernarda de Ventadorn: Can vei la lauzeta mover:

 

ai ! tan grans enveya m’en ve

de cui qu’eu veya jauzion,

maravilhas ai, car desse

lo cor de dezirer no.m fon...

 

Eh! Jak wielka zazdrość przychodzi na mnie

Kiedy widzę tych wszystkich szczęśliwych

To cud, że serce mi nie pęka

Od takiej tęsknoty…

 

A gdzie szukać pomocy? Czapski szuka jej przede wszystkim w pracy: “Praca z pasją uratowała mnie przed poczuciem niższości wynikającym z porażek miłosnych.” „Całe życie szukam pracy własnej, głębokiej, której potrzebuję dla oddechu i paru istot najbliższych” … A także w modlitwie: “Jak człowiek zostaje sam, jest panika – jakby człowiek przestał istnieć. Trzeba umieć sobie te miarę wyrównać, trzeba żyć w sobie z Bogiem, trzeba się modlić i czuć obecność inną – to wszystko dla mnie jest świat, o którym wiem, ale znowu zamknięty dla mnie”. 

 

W czym więc znaleźć pocieszenie, skoro nawet modlitwa i Bóg są dalecy? Czapski odnajduje cenną myśl, że choć pragnienie miłości jest niezmienne, a ból, nie mija, wraz z upływem życia szczęście przybiera nowe formy: “Tak samo w uczuciu, że młodość, że dobro się dzieje, że nie ma nic poza pełnią uczucia miłosnego, że poza tym jest ciemność i nie może być chwil szczęścia. A przecież, kiedy się starzejemy, są stosunki przyjaźni, czułości, oddania, poświęcenia, które mogą dać chwile szczęścia może nawet większe (tak jak głaskanie kota), uczucie szczęścia, które będąc wyższe – mniej zmysłowe i cielesne – daje nasycenie większe nawet i też une candeur d’extase” (czystość ekstazy). 

 

Do takich dostępnych nam chwil szczęścia warto zaliczyć przyjemność lektury. Otwieramy grubą księgę Dziennika wojennego i czytając, jakby przebieramy w szkatułce pełnej klejnotów. Przesypujemy je sobie przez palce. Cieszą oko kolorami, i lżej się nam robi na duszy. Z każdą przeczytaną stroną wędrujemy głębiej i dalej, szybujemy w świat człowieka szukającego harmonii z samym sobą, ze światem i z Bogiem. Czego sobie i Wam życzę.



 

Dziennik wojenny (1942–1944) Józefa Czapskiego ukazał się w maju 2022 roku nakładem Wydawnictwa Próby i Instytutu Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską. Z rękopisów odczytał Janusz S. Nowak, opracował Mikołaj Nowak-Rogoziński. 


Czapski w Uzbekistanie. „Po robocie uciekałem na wzgórze, nad jarem...” Fot. Instytut Polski, Muzeum im. gen. Sikorskiego (IPMS), Londyn
Czapski w Uzbekistanie. „Po robocie uciekałem na wzgórze, nad jarem...” Fot. Instytut Polski, Muzeum im. gen. Sikorskiego (IPMS), Londyn

Józef Maria Franciszek Czapski h. Leliwa (1896-1993) – polski artysta malarz, pisarz, major Wojska Polskiego, uczestnik wojny polsko-bolszewickiej, więzień obozów ZSRR w Starobielsku i Griazowcu. Po II wojnie współzałożyciel miesięcznika „Kultura”, mieszkaniec Maisons-Laffitte, pod Paryżem.

 

Bernard de Ventadorn (1135-1194) – trubadur (poeta, kompozytor i muzyk) prowansalski z regionu Aquitaine na południu Francji, uważany za jednego z największych poetów średniowiecznej Europy. Zawędrował do Anglii, mieszkał na dworze królowej Eleonory w Poitiers, później w Tuluzie, a. pod koniec życia schronił się w zakonie cystersów w Saint Trie, Dordogne.





Iluminacja z ms. „chansonnier” (śpiewnika) z XII w.   

Iluminacja w Codex Manesse, Zurych, c. 1300



 


Zuzanna Marcinkowska-Golec


Mieszka w Yonkers, New York, USA. Absolwentka filologii romańskiej Uniwersytetu Jagiellońskiego i New York University oraz iberystyki w Lehman College. Studiowała we Francji, na uniwersytecie Toulouse - Mirail i La Sorbonne Nouvelle, Paris III. Pedagog. Pracuje z młodzieżą akademicką, licealną i gimnazjalną. Pracuje również pro bono jako tłumaczka języka francuskiego. Soboty poświęca uczeniu języka i kultury polskiej w polskiej szkole dokształcającej w swoim mieście.

Comentarios


STAY CONNECTED

  • Facebook
  • YouTube

NEW YORK CITY

POLISH THEATRE INSTITUTE IN THE USA,INC.| NON-PROFIT ORGANIZATION 501(C)(3)
©2024 POLISH THEATRE INSTITUTE IN THE USA

bottom of page